top of page

Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi

W Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi byłam raz - podczas wernisażu prac konkursu haftu "Inspirujemy kolorem", kiedy to ogłaszano zwycięzców (i na który przyszłam zupełnie nieproszona, by móc napisać o całym wydarzeniu na blogu). Jest to dziwne, bowiem w Łodzi mieszkałam prawie dwa lata i akurat tematyka tego muzeum powinna mnie zainteresować. Jednak jest coś w powiedzeniu, że najciemniej pod latarnią. Mieszkając w Łodzi nigdy jakoś nie miałam czasu, by się tam wybrać i na spokojnie wszystko obejrzeć. Najwidoczniej musiałam się przeprowadzić prawie dwieście kilometrów na południe, zacząć pisać o ciekawych muzeach związanych z tekstyliami, by w końcu pojawiła się motywacja do odwiedzenia CMWŁ. A z motywacją przyszedł i plan, jak tego dokonać. Zatem ponad rok od wyprowadzki, zaopatrzona w aparat, stanęłam u drzwi CMWŁ.


Historia muzeum sięga 1952 roku, kiedy to utworzono Dział Tkactwa w łódzkim Muzeum Sztuki. W 1954 r. Rada Narodowa Miasta Łodzi podjęła uchwałę o utworzeniu muzeum włókiennictwa zlokalizowanego w Białej Fabryce Ludwika Geyera. Okazały kompleks klasycystycznych budynków, będący jednym z najpiękniejszych w Polsce zabytków architektury przemysłowej, wymagał gruntownego remontu i adaptacji. Pięć lat później, 6 października 1959 roku, powołano samodzielną jednostkę - Muzeum Historii Włókiennictwa. Stale się rozbudowywała, zbiory powiększały, a przestrzenie starej fabryki dostosowywano do kolejnych wystaw. Oprócz tego, w 2008 roku, do muzeum dołączono Łódzki Park Kultury Miejskiej, w którym znajdują się obiekty typowe dla zabudowy Łodzi i okolicy z przełomu XIX/XX wieku. Ta prężnie działająca instytucja kultury, w 2018 roku przemianowana na Centralne Muzeum Włókiennictwa, była świadkiem wielu przełomowych momentów. To tutaj narodziły się w 1972 roku Triennale Tkaniny, których dotychczas odbyło się aż szesnaście edycji, przyciągając artystów nie tylko z Polski, lecz z całego świata. Ale to nie wszystko - muzeum cyklicznie organizuje Ogólnopolską Wystawę Tkaniny Unikatowej, oraz Ogólnopolską Wystawę Miniatury Tkackiej. To tu bije serce polskiej sztuki tekstylnej. Jednym słowem - CMWŁ odwiedzić trzeba, szczególnie, gdy jest się zainteresowanym włókiennictwem i wszystkim, co z tekstyliami związane. W końcu to największe w Europie muzeum poświęcone włókiennictwu i historii tkactwa. W chwili powstania było pierwszą tego typu placówką na świecie, a siedziba muzeum jest jedną z pierwszych na świecie adaptacji architektury postindustrialnej do celów muzealnych. Taki to kawał historii położony w centrum Łodzi.


Obecnie w muzeum możemy obejrzeć aż cztery wystawy stałe:

  • Łódzkie mikrohistorie. Ludzkie mikrohistorie;

  • Maszyny w ruchu;

  • Miasto-Moda-Maszyna;

  • Google Arts & Culture.


Oprócz tego organizowane są liczne wystawy czasowe. Podczas mojej wizyty było ich aż pięć:

  • Arkadius. Wielkie namiętności. Konfrontacje;

  • Fenomen polskiego kilimu;

  • Tak pracuje tkanina;

  • Spiritbox;

  • Antoni Starczewski. Transpozycje.


Postanowiłam zakupić bilet łączony na wszystkie wystawy, by w pełni doświadczyć tego, co oferuje muzeum. Powiem tak - dobrze, że wraz z biletem otrzymałam mapkę muzeum, bowiem nie wiem, czy bez niej byłabym w stanie bez problemu przemieszczać się pomiędzy wystawami. Muzeum jest olbrzymie i łączy w sobie na dobrą sprawę dwa muzea: wystawy znajdujące się w Białej Fabryce Ludwika Geyera (ulokowane w trzech różnych budynkach) oraz Łódzki Park Kultury Miejskiej, w którym obejrzymy pięć domów, kościół oraz willę. Już sam ten wstęp każe domyślać się, że wchodząc do muzeum, mamy zapewnioną atrakcję na kilka dobrych godzin.








Zwiedzanie zaczęłam od wystawy Łódzkie mikrohistorie. Ludzkie mikrohistorie zaaranżowanej w Łódzkim Parku Kultury Miejskiej. Jak wspomniałam, do użytku oddano tam pięć pięknie odrestaurowanych domów, każdy prezentujący inny okres: XIX wiek, 20-lecie międzywojenne, wczesny PRL, późny PRL oraz jeden, w którym znajdował się warsztat haftu maszynowego oraz krawca. Każdy dom miał poza tym innych mieszkańców, których historię opisano na ścianach oraz podłogach (w formie swoistych "wycieraczek" przed każdym mieszkaniem). Każdego mieszkańca poznajemy w konkretnym momencie życia - podczas czytania listu, spotkania z rodziną, przygotowań do świąt. Zabieg ten sprawił, że domy nie były bezosobowe - wręcz przeciwnie, należały do kogoś, opowiadały historie życia, pokazywały ludzkie zainteresowania, marzenia i lęki. Efekt ten wzmacniał fakt, że do każdego mieszkania można było wejść i pobuszować (oczywiście bez dotykania niczego) w dobytkach. Osoby odpowiedzialne za wystawę stanęły na wysokości zadania - w domach czuć było ludzką obecność, dzięki drobiazgom, takim jak otwarta książka, puszczana muzyka, zagniatane ciasto na blacie, można by pomyśleć, że mieszkańcy opuścili swoje domy jedynie na chwilę, że wrócą za minutkę do swoich zajęć. Warto poświecić na tę wystawę dłuższą chwilę, by odszukać pozostawione przez kustoszy smaczki (jak książkę otwartą na stronie poświęconej ćwiczeniom na... obwisły biust, czy kłaczki leżące na psim posłaniu). Oprócz pięciu domków możemy zajrzeć również do kościoła oraz do willi - w tej ostatniej można było obejrzeć wystawę czasową Spiritbox.




Przenosząc się do części ulokowanej w Fabryce Geyera, możemy zacząć od wystawy Maszyny w ruchu, gdzie co równe pół godziny organizowany jest pokaz i uruchamiane liczne krosna. Przyznam szczerze, że nie czekałam na pokaz - za każdym razem znajdowałam się w pobliżu wystawy około kwadransa przed kolejnym pokazem i nie chciało mi się czekać do półgodziny. Cóż, może uda się nadrobić podczas kolejnej wizyty w muzeum!







Następnie mamy już istny rollercoaster, który ciężko nawet opisać. W budynku D obejrzałam wystawy czasowe: Tak pracuje tkanina oraz Arkadius. O pierwszej nie powiem za wiele oprócz tego, że prezentuje kolekcję tkaniny artystycznej. To raczej nie moja bajka, aczkolwiek można zawiesić oko na ciekawych kilimach. Druga, czyli Arkadius, prezentuje postać oraz dorobek artystyczny urodzonego w Parczewie Arkadiusza Weremczuka, jednej z najciekawszych osobowości London Fashion Week. W 2001 roku „The Independent” umieścił go w dziesiątce topowych mistrzów brytyjskiej mody. Przyznam szczerze, że o modzie nie wiem za wiele, nie śledzę trendów ani nie oglądam pokazów. Cieszę się jednak, że dowiedziałam się czegoś nowego i poznałam sylwetkę projektanta, o istnieniu którego nie miałam nawet pojęcia. Widać, że projektowane przez niego stroje miały na celu przełamywanie tabu - znajdziemy tu mnóstwo odniesień do religii katolickiej, ale także kobiecej cielesności. Jest to zdecydowanie wystawa dla osób, którym nie będzie przeszkadzać zestawienie łechtaczki z Maryją. Niektóre prace zatrzymały mnie na dłużej i z chęcią dowiem się o Arkadiuszu więcej. Jeśli interesuje Was moda - zdecydowanie polecam, szczególnie, że jest tu kilka odwołań do polskiej ludowości.








Idąc dalej możemy zahaczyć o kotłownię i znajdującą się w niej maszynę parową. A potem przechodzimy do budynku A, gdzie wystawy rozciągają się aż na czterech piętrach. Pierwsze trzy poświęcone są Miastu-Modzie-Maszynie. Na parterze możemy przyjrzeć się różnym maszynom używanym podczas produkcji tkanin. Podobną wystawę widziałam w oddziale Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej, czyli Starej Fabryce. Ta łódzka jest zdecydowanie mniejsza, ale i tak można znaleźć tutaj ciekawe elementy, jak gabinet z biurkiem, przy którym możemy zrobić sobie selfie. Pierwsze piętro to moim zdaniem najsłabszy element tej wystawy. Zabiera ono w podróż przez rozrastające się i zmieniające miasto. Są tu wyeksponowane elementy architektoniczne, ale także gabinet zarządcy, czy strój robotnicy fabryki. Mam wrażenie, że ta część wystawy jest trochę o wszystkim i o niczym, zatem przeszłam przez nią raczej bez zatrzymywania. Drugie piętro jednak nadrobiło z nawiązką. Oddane jest modzie - zaaranżowano tutaj liczne witryny autentycznych sklepów działających w różnych dekadach, w tym najprawdziwszy bazar, ze stołem i kasetami magnetofonowymi - element dzieciństwa każdej osoby urodzonej w latach 80 i 90. Pomiędzy witrynami "przechadzają" się manekiny ubrane w stylu nawiązującym do sklepowych witryn. Całości dopełniają "murale" oraz neony. Naprawdę ma się wrażenie spaceru Piotrkowską poprzez kolejne dekady XX wieku. Ten fragment wystawy, wraz z Łódzkim Parkiem Kultury Miejskiej, to według mnie, najlepsze ekspozycje w całym muzeum.



Jednak to nie koniec! Na ostatnim piętrze czekała na mnie jeszcze wystawa czasowa - Fenomen polskiego kilimu. Nie będę jednak ukrywać - w tym momencie byłam już tak zmęczona, że całe piętro jedynie obeszłam, bez przywiązywania większej wagi do eksponatów.


Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi jest zdecydowanie największym muzeum w całości poświęconym tkaninom, jakie do tej pory odwiedziłam. Kolejne wystawy prezentują chyba każdy aspekt związany z włókiennictwem, o jakim można tylko pomyśleć. Mamy tutaj pokazany proces produkcji tkanin, pracę oraz życie pracowników fabryk, ale także zmiany zachodzące w Łodzi - jednym z największych ośrodków włókienniczych w Polsce, modę różnych dekad, ale także tkaniny użytkowe, dekoracyjne, czy też całkowicie artystyczne.


Jeśli ktoś interesuje się włókiennictwem, modą, historią Łodzi, chciałby zanurzyć się w tekstylnym świecie na kilka godzin - CMWŁ jest do tego idealnym miejscem. Weźcie tylko wygodne buty - tu zdecydowanie jest co oglądać!


 



Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi

Piotrkowska 282, 93-034 Łódź


Godziny otwarcia:

Środa w godz. 12:00-17:00

Czwartek-sobota w godz. 12:00-19:00

Niedziela w godz. 12:00-17:00

W poniedziałki i wtorki muzeum nieczynne


Wstęp na wszystkie wystawy:

39 zł - bilet normalny

26 - bilet ulgowy

W środy wstęp na wystawy stałe jest darmowy



 

Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis będzie dla Ciebie pomocny. Jeśli tak właśnie jest, zapraszam do lektury innych wpisów na blogu, znajdziesz tutaj wiele ciekawostek ze świata haftu oraz porady, jak samemu zacząć przygodę z tą techniką :) Będzie mi również miło, jeśli poślesz ten post dalej i dasz o nim znać znajomym! A jeśli chcesz wesprzeć moją działalność, może postawisz mi wirtualną kawę? Wiadomo, że przy ciepłym naparze lepiej się pracuje! :D Wystarczy, że klikniesz w link poniżej ;) Z góry dziękuję i do usłyszenia!




Comments


Mereshka Shop Paulina Pleskot

Hej! Miło Cię widzieć!

Mam na imię Paulina i od 2018 roku zajmuję się haftem ręcznym. Uwielbiam haftować realistyczne zwierzęta oraz tworzyć wartościowe, edukacyjne treści, by przybliżyć tę piękną dziedzinę sztuki innym. Zapraszam do buszowania po blogu i zgłębianiu tajników haftu ;)

Czytaj dalej

Podoba Ci się to,
co robię?

Możesz wesprzeć mnie

poprzez postawienie wirtualnej

kawy lub zostanie Patronem w serwisie Patronite:)

Property1Variant3_8a7661fba9.png
bottom of page